poniedziałek, 18 listopada 2013

Devil may cry

Mad właśnie opłakuje niedawny prywatny Armageddon… Chlip… Chlip…
http://www.youtube.com/watch?v=xti_6Bzpa8A&feature=fvwrel

Na tle ołowianego nieba zatańczyły drobne białe płatki – pierwszy śnieg w tym roku. Kamilek przylepił nos do zimnej szyby i przyglądał się zafascynowany, dopóki szkło całkiem nie zaparowało. Ci biedni głupcy twierdzą, że to tylko „stały produkt krystalizacji pary wodnej”! Ciekawe, co powiedziałaby na to Pani Inverno i jej śniegulce, z takim pietyzmem cyzelujące każdą sześcioramienną gwiazdkę…

I znów to samo! Wspomnienia napłynęły i uderzyły w niego niepowstrzymaną falą, choć tyle razy obiecywał sobie nie ulegać sentymentom.

Odszedł od okna i stanął przed lustrem. Przeczesał palcami krótkie jasne kosmyki. Żałosne! O mało nie poddał się gwałtownej chęci zmaterializowania swoich prawdziwych włosów – niesfornych kędziorów, ciemnych jak piekielne kotły i gęstych niczym smoła, w której pławiono cudzołożników. Na kilka sekund jego oczy rozjarzyły się ognistą czerwienią, ale szybko przygasły. Nauczył się kontrolować, odkąd pod koniec rozwlekłego wykładu z makrosocjologii obudził się okryty swymi czarnymi skrzydłami. Gdyby nie to, że śmiertelnicy obchodzili właśnie to idiotyczne Haloween, nie skończyłoby się na reprymendzie od oburzonego profesora Smętka-Zanudy. Żeby się zrehabilitować, musiał wtedy napisać referat na temat dyskryminacji społecznej i deklasacji.

Ba, kto może wiedzieć więcej na ten temat niż zdeklasowany przedstawiciel jego rasy! Wzrok Kamilka prześlizgnął się po niewielkiej figurce Dantego. "Devil May Cry"... Może,może, żebyście wiedzieli, że może… – westchnął.

Deklasacja… Chyba nie ma gorszego poniżenia niż egzystencja w świecie, w którym demony traktuje się na równi z Kubusiem Puchatkiem czy Panną Migotką! Niby znalazłoby się trochę egzaltowanych dzieciaków, uważających się za czcicieli Szatana, ale niechby ktoś z ochrony pozwolił im zajrzeć przez dziurkę od klucza do sali tronowej Lucyfera podczas audiencji! Może po kilku spokojnych latach spędzonych w pokojach bez klamek zrozumieliby wreszcie, że tym z Dziewiątego Kręgu zupełnie nie zależy na zgwałconych dziewicach i zbezczeszczonych nagrobkach 1. Matka Kamilka zawsze powtarzała, że ostatnim sensownym śmiertelnikiem, jakiego spotkała, był Dante Alighieri.

Biedna mama, nie miała szczęścia ani do ludzi, ani do pobratymców. Gdyby porywczość mierzono w skali od zera do dziesięciu, ojciec Kamilka bez problemu osiągnąłby dwudziestopunktowy wynik. Już jako nieopierzony demon doprowadził do wymiany ostrych not dyplomatycznych między ojczystą Czarną Marchią a Księstwem Ciemności, mimo że diabły i demony od dawna starały się nie wchodzić sobie w drogę. Jednak w przypadku młodego Rufusa to ostatnie oznaczało omijanie go w odległości kilkuset lat świetlnych.

Kiedy studiujący na tym samym wydziale bratanek lorda Beliala nieopatrznie sprowokował go do kłótni, efektem końcowym okazało się zrównanie z ziemią całego wschodniego skrzydła Devil Open University (w tym rektoratu, kwestury i magazynu środków czystości) oraz hospitalizacja kilkudziesięciu żaków ogłuszonych zderzającymi się w powietrzu zaklęciami.

Krewkiego młodziana postanowiono przeznaczyć do służby wojskowej, jednakże już pierwsza dowodzona przez niego kampania przybrała tak gwałtowny charakter, że jej odbiciem w Świecie Równoległym stały się dwie krwawe wojny, obejmujące zasięgiem kilka kontynentów. Drugą z nich zakończył dopiero ognisty fajerwerk wybuchu jądrowego.

Zgodnie z art. 2 rozdziału II Kodeksu Kaduka pozycja społeczna demona wzrasta wraz z mocą, którą włada – z naciskiem na „włada”. Moc Rufusa, niewątpliwie ogromna, wymykała mu się nieustannie spod kontroli. Zafrasowani członkowie Rady Mroku po długiej debacie doszli do wniosku, że jedynym sposobem złagodzenia jego wybuchowego temperamentu będzie bezzwłoczny ożenek. Jak wielu przed nimi, popełnili zasadniczy błąd logistyczny, uznając, że potencjalna małżonka powinna być subtelną, potulną istotą o gołębim sercu. Cóż, najwidoczniej zapomnieli, że wzajemne oddziaływanie przeciwieństw prowadzi do anihilacji…

Związek Rufusa z piękną Sensibilitą zaowocował narodzinami ślicznego, słodkiego demonka o niespotykanym do tej pory potencjale. Kamilek już w niemowlęctwie modyfikował dowolnie swoje grzechotki i gryzaki, po czym przerzucił się na przeobrażanie większych obiektów. Kolejne nianie opuszczały pokój dziecinny jako zalewające się łzami hybrydy – pod warunkiem, że udało im się zachować dotychczasowy stan skupienia. Kroplą, która przepełniła czarę, okazało się obdarzenie samego Margrabiego parą cytrynowych motylich skrzydełek.

Najtęższe głowy z DOU zaangażowano w prace nad przygotowaniem profilaktycznego zestawu inkantacji. Magiczna wakcyna okazała się skuteczna do czasu, gdy Kamilek wkroczył w burzliwy okres dojrzewania. Młody demon świetnie się bawił, żonglując cząstkami elementarnymi i przekształcając stałe fizyczne w zmienne. Kiedy uczcił pierwszą ejakulację podwojeniem liczby czarnych dziur, zaniepokojony Margrabia ponownie poprosił o radę uczonych.

Drugie prawo Satanaela mówi, że moc demona jest wprost proporcjonalna do wiary, jaką pokłada w niej otoczenie. Opierając się na nim, naukowcy zaproponowali doraźne wyprawienie Kamilka do Świata Równoległego, w którym owa wiara wykazywała właśnie silną tendencję spadkową. Tym sposobem kilka lat temu znalazł się wśród śmiertelników, zmuszony do ukrywania swej tożsamości pod banalną powłoką ludzkiego ciała.

Kamilek paskudnie wykrzywił się do swego odbicia. Tylko ubiór nie budził większych zastrzeżeń – udało mu się zachować ulubiony styl, podszywając się pod dresscode gotów. Dobre i to…

W pokoju zrobiło się chłodno, najwyraźniej na zewnątrz temperatura spadła poniżej zera. Demon odruchowo wymamrotał zaklęcie, od którego węgiel w kominku zajął się jasnym płomieniem. Ech, gdyby nawet zrobił to na oczach wszystkich kolegów z roku, skwitowaliby tylko z lekceważeniem, że to zręczna sztuczka, ale David Copperfield wykonałby ją lepiej… A na dodatek w wiaderku została już tylko kupka miału, więc będzie musiał osobiście pofatygować się do piwnicy. Kiedy ostatnio sprowadził opał metodą telekinezy, pełznące po schodach brykiety przewróciły wracającego z pubu sąsiada. Fakt, że przyniosło to dobroczynny skutek – ofiara ku zadowoleniu rodziny skontaktowała się nazajutrz z najbliższą grupą Anonimowych Alkoholików.

Nieco rozweselony, narzucił długi skórzany płaszcz wzorowany na okryciu Van Helsinga, pochwycił kubełek i rzuciwszy formułkę zabezpieczającą mieszkanie, raźno zbiegł na dół. W piwnicznym korytarzyku jak zwykle zalegały ciemności – współlokator spod trójki regularnie przywłaszczał sobie wkręcane przez dozorcę żarówki. Kamilek rozjaśnił nieco mrok psychodeliczną poświatą i sięgnął do kieszeni po klucz. Dłoń zatrzymała się w połowie drogi, gdy zza masywnych drzwi dobiegły go jakieś dźwięki. Słuch go nie mylił – ktoś kopał w grube deski, walił w nie pięściami, a do tego bluzgał stekiem przekleństw.
__________________________________________________________________________________

1. Swoją drogą,Asmodeusz miał nosa, kiedy postulował zainwestowanie piekielnych funduszy w produkcję satanistycznych gadżetów. Odwrócone pentagramy sprzedawały się jak świeże bułeczki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz