piątek, 4 października 2013

Don’t stop the party!


Dedykowane Lotharowi:)

Działało przez dwa dni. Naprawdę działało. Jedzonko do łóżeczka, głaskanie po główce, pocieszanie biednego skrzywdzonego elfika…

A potem powiedziała, żebym się w końcu uspokoił, bo pościel zaczyna pleśnieć. I że brzuch mi urósł od czekolady. Natychmiast sprawdziłem – podłe oszczerstwo! Płaski i śliczny jak zawsze, ani jednej zbędnej fałdki! Zazdrości mi, bo sama musi się ściskać gorsetem albo chodzić cały dzień na wdechu!

Uparły się z Marlą, że mnie oswoją z tą… z tym ich księciem. Co to, zwierzątko jakieś jestem, żebym się musiał oswajać? Powiedziały, że to „zapobiegnie długofalowym negatywnym skutkom traumatycznego przeżycia”. Ten ich magiczny żargon… Jakie skutki? Że niby jakiejś fobii się nabawiłem? Bez przesady. Kogo się miałem przestraszyć, jakiegoś zboczeńca? ZBOCZEŃCA?! BLATHIE, RATUUUNKU!!!

Zaprosiły na wieczór gości, żebym „czuł się pewniej w większym gronie”. Na pewno przylezie to brodate straszydło z Vostokii i zramolały maga…mega…megalomag Marli. I z pół tuzina innych nudziarzy obojga płci. Co to ma właściwie być, kuracja wstrząsowa?

Tak czy owak, postanowiłem zrobić dobre wrażenie. Nowy kubraczek, bufiaste spodenki, łydeczki pięknie obciągnięte jedwabnymi pończoszkami, tu i ówdzie trochę biżuterii kuzynki, subtelny makijaż… Wróć. Zero makijażu. Czy to czasem nie podpada pod przemoc w rodzinie? Powiedziała, że wyglądam "jak drag queen" i brutalnie starła wszystko mokrym ręcznikiem! (Swoją drogą, tusz miał być wodoodporny – więcej nie kupię kosmetyków z dostawą gołębiem pocztowym.) Obie z Marlą nie mają zielonego pojęcia o wizażu i stylizacji. Nic dziwnego, jak były w moim wieku, to używało się przypalonego korka, mąki i połówki buraka.

A potem tak na mnie naskoczyła o te kilka kolczyków w brwi, że zapomniałem spytać, kto to jest ten drag-ktośtam…

Heh, taka niby spostrzegawcza, a nie zauważyła resztek agrafki w zamku od szkatułki na klejnoty! Na wszelki wypadek następnym razem użyję szydełka.

Udało się! Jak zaczęły szczebiotać do pierwszych gości, prysnąłem szybko na górę i podprowadziłem z toaletki Marli trochę pudru i tusz. Kiedy mnie przedstawiały, paru osobom mało oczy nie wypadły z twarzy. Blathie zresztą też… Zawsze wiedziałem, że blada twarz w połączeniu z ciemną oprawą oczu daje piorunujący efekt. Szkoda, że moja wredna kuzynka gdzieś pochowała wszystkie szminki – mogło być jeszcze lepiej.

Okazało się, że książę wcale nie jest taki okropny, przeciwnie, całkiem sympatyczny! Zauważył, że jestem spięty i dolewał mi wina, kiedy Blathie nie widziała. I jeszcze czegoś takiego, co miało śmieszne gwiazdki i napis VSOP na etykietce, i mocno piekło w język.

Zaproponował mi nawet bruderszaft, tylko że Marla nie pozwoliła nam się pocałować. Powiedziała, że on ma na razie „nieustabilizowaną orientację” i to się może źle skończyć. Ja też muszę mieć nieustabilizowaną, bo jak chciałem pójść do ubikacji, to za demona nie mogłem trafić do właściwych drzwi. A jak już wszedłem, to się okazało, że w międzyczasie przenieśli tam kuchnię…

Chciałbym mieć takie ciemne loki jak Pawełek! Śmiał się, jak mu to powiedziałem i stwierdził, że „rude jest piękne”. Sam wiem, przeglądam się przecież w lustrze!

Ale przydałaby się jakaś odmiana od czasu do czasu. Kiedyś, jeszcze w szkole, eksperymentowałem z papilotami. Gniotło tak, że przez pół nocy nie mogłem zasnąć i w końcu rano zapomniałem je zdjąć. Tylko Argh się nie śmiał – myślał, że to ściągi na klasówkę z historii. Głupek, z historii zawsze byłem świetny!

Za to tata od razu rozpoznał swój ukochany „Codziennik Łowiecki”…

…Czemu niby mam iść do swojego pokoju? To on mógłby się do mnie pofatygować! Ta sama droga… Daaałabym ja, daała, ale nie maam komu, jak się nie doczekam, to pójdę do doomu! Hop, siup!… Strasznie się ciemno zrobiło, może by ktoś zapalił światło… Że co? Zejście do piwnicy? Nie, nie, sam wstanę… Mówiłem, że sam wstanę, dewianci! Gdzie z tymi łapami?… Gdy poszła na cmentarz, dopadł ją znienaaacka, a jak każdy zombie, miał wielkiego waaacka!… Ups, przepraszam państwa… Pomyliłem pokoje… Nie, nie przyłączę się… STANOWCZO NIE!… Szła ogrzanka do kochanka, do zielooonego, hahaha, do zielooonego… Szła, szła… A mnie żadna nie chce, ślicznego…CHLIP…CHLIP… Aj, będzie plama na kołnierzyku… Oj,dana, oj, dana, figlował do rana, aż od tych igraszek odpadł mu kutaaasek!… Co mam zamknąć? Gbur jakiś nieokrzesany! Sam się zatkaj, trollu niemyty! PLASK!.. RYMS… Auć! I tak będę śpiewał!! Pobzykałby sobie, ale się nie uda, bo ma maluśkiego jak u krasnoluuuda!… Dziadowska ta oberża… Wszystko jakieś krzywe… Też coś, schody na suficie… AAAA, MAMO, PODŁOGA MNIE BIJE!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz