wtorek, 16 lipca 2013

If he was a girl…

If  I were a boy
Even just for a day
I’d roll outta bed in the morning
And throw on what I wanted then go
Drink beer with the guys
And chase after girls
I’d kick it with who I wanted
And I’d never get confronted for it.
Cause they’d stick up for me.
http://www.youtube.com/watch?v=AWpsOqh8q0M



Już w pierwszym tygodniu pobytu w osadzie wojowników Północy Skorpion z rezygnacją skonstatował, że przyjdzie mu zapomnieć o wygodnym życiu.

Zamieszkał co prawda w obszernej siedzibie samego przywódcy, Thruda Osiem Cali, ale oznaczało to dzielenie przestrzeni życiowej z gospodarzem, jego trzema żonami, czterema nałożnicami i gromadką dzieci. O psach i pchłach nie wspominając… Przebywanie pod jednym dachem z siedmioma kobietami stanowiłoby pewnie pociechę, a zarazem wyzwanie, gdyby nie to, że zarówno małżonki jak i miłośnice wodza reprezentowały dość oryginalny typ urody. Mówiąc wprost, kobiety berserkerów na pierwszy rzut oka różniły się od swoich mężczyzn głównie brakiem zarostu…

Może dlatego niezwykle zaskoczył Skorpiona wygląd młodej niewiasty, którą pewnego dnia zauważył w sąsiednim obejściu. Kobieta, a właściwie jeszcze dziewczyna, siedziała na ławie ustawionej w cieniu drzewa i w skupieniu splatała sieć. Od razu dostrzegł jej zgrabną sylwetkę, jedwabiste i najwyraźniej czyste włosy spływające ciemną falą aż do pasa, a także delikatne białe dłonie o smukłych palcach. Jakby czując na sobie jego wzrok, podniosła głowę i mężczyzna zobaczył parę prześlicznych, błękitnych oczu, okolonych frędzlą długich, ciemnych rzęs. W ich spojrzeniu odczytał zaskoczenie, następnie zażenowanie, a wreszcie coś na kształt ulgi. Sieć wypadła jej z rąk i na podobieństwo kłębowiska węży spoczęła w trawie.

- SKORPION, PRZYJACIELU!

Żuchwa Skorpiona opadła o kilka centymetrów. Przyjacielu?? Spotykał wiele kobiet, ale tak atrakcyjną przyjaciółkę na pewno by zapamiętał. Tymczasem twarz pięknej nieznajomej wydawała mu się całkiem obca. Chociaż…

- Skorpionie, stary druhu, co tak wybałuszasz gały!

Dziewczyna zerwała się z ławy, jednym susem przesadziła kamienny murek oddzielający obydwie posesje i o mało nie runęła jak długa, zaplątawszy się w spódnicę, co skwitowała soczystym przekleństwem. Zdumienie mężczyzny sięgnęło zenitu, gdy z całej siły klepnęła go w plecy i potrząsnęła jego prawicą, o mało nie odrywając jej od przedramienia.

- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to ja, Pawełek.

Skorpion zdołał wreszcie zamknąć usta, za to jeszcze szerzej otworzył oczy i dokładnie przyjrzał się stojącej przed nim istocie, bez wątpienia reprezentującej płeć piękną. Dopiero w tym momencie do jego rozmówczyni dotarła niezwykłość całej sytuacji. Roziskrzony wzrok przygasł, ramiona przygarbiły się.

- No tak… Też miałbym wątpliwości. Chodź, musimy porozmawiać. – wskazała mu dopiero co opuszczoną ławę i jeszcze raz pokonała ogrodzenie, tym razem przezornie unosząc spódnicę na wysokość pasa.

Kiedy już usiedli, przez chwilę milczała, jakby zbierając myśli, a Skorpion wpatrywał się w nią, szukając jakichkolwiek śladów podobieństwa do księcia Pawełka. Owszem, kolor włosów się zgadzał… Niebieskie oczy… Słuszny wzrost.. Ale cała reszta była po prostu nie do przyjęcia u młodego mężczyzny. U żadnego mężczyzny…

- Nie patrz tak, Skorpionie! Wiem, to żenujące – ta suknia, długie włosy… – westchnęła jego towarzyszka – cóż, poniekąd sam sobie jestem winien. Zawsze brakowało mi wyczucia w kontaktach z kobietami…

- ??

- Widzisz, pożycie małżeńskie ma niezaprzeczalne zalety, ale mężczyzna musi od czasu do czasu odetchnąć wolnością… Zostać sam na sam ze swoją psyche… W zaciszu oberży przewartościować hierarchię życiowych priorytetów – książę umilkł, widząc wyraz politowania na twarzy Skorpiona -Tak, Balbinki to też nie przekonało… W końcu powiedziałem jej, że jadę skontrolować najdalej położone posiadłości, a naprawdę wsiadłem na kupiecki statek i popłynąłem do Międzyruczajów. Miałem nadzieję poznać najsłynniejszych bardów i wagantów, zakosztować życia cyganerii artystycznej…

- I?

Książę opuścił głowę i nerwowo przesuwał na palcu srebrny pierścień z kamieniem wielkości kurzego jaja.

- Wspominałem już o moich kłopotach z kobietami.

Skorpion wygodniej usadowił się na ławie. Opowieść stawała się coraz ciekawsza, należało oczekiwać pikantnych szczegółów. Tyle że nie przypominał sobie żadnej choroby przenoszonej drogą płciową, która powodowałaby tak drastyczne zmiany w wyglądzie pacjenta.

- Nawiązałem bliską znajomość z pewną druidką. Zupełne przeciwieństwo Blathie – słodkie stworzonko z rudymi lokami po tyłeczek. Piegowaty tyłeczek… – rozmarzył się książę.

- Zostaw już ten tyłeczek i przejdź do rzeczy!

Pawełek sposępniał i ponownie zajął się olbrzymim wyrobem jubilerskim.

- Postanowiliśmy wziąć jeden pokój w gospodzie, z jednym łożem… wiesz, w ramach oszczędności, bo w Międzyruczajach noclegi są bardzo drogie. Wieczorem trochę przeholowałem z miejscowym piwem i kiedy już tak sobie leżeliśmy, wzięło mnie na szczerość. Powiedziałem, że ta ich jemioła jest przereklamowana, a już menhiry to zwykła ściema.

Skorpion postanowił zostawić to bez komentarza. Jeśli nawet Marli przez dwadzieścia kilka lat nie udało się wykształcić u Pawełka zdroworozsądkowego odruchu warunkowego naprzód_myślę_potem_mówię, to i jego wysiłki w tym kierunku były z góry skazane na przegraną.

- Nawet nie wyglądała na bardzo rozgniewaną, ale rano obudziłem się na jakiejś dzikiej plaży, bez ubrania, bez sakiewki, bez… – kontynuował młody człowiek.

- Jesteś pewien, że to była druidka? – przerwał mu z powątpiewaniem przyjaciel, który znał takie sytuacje z autopsji i wiedział, że ich sprawczyniami nader rzadko bywają kapłanki.

- Przecież widzisz, co mi zrobiła! – oburzył się Pawełek. – A na domiar złego, pierwszymi napotkanymi ludźmi byli ci barbarzyńcy, dwunastu chłopa w skórzanych portkach, zarośnięci jak trolle, uzbrojeni po zęby i… znudzeni długim rejsem. Byłem pewien, że nie ominą mnie nadzwyczajne wrażenia!

- Wcale się nie dziwię! – Skorpion z zachwytem przyglądał się żeńskiemu wcieleniu Pawełka. Wąska talia, pięknie zaokrąglone biodra, strzeliste piersi… Zreflektował się i obrugał w duchu od zboczeńców. Jak mógł sobie pozwolić na lubieżne myśli o przyjacielu!

- Na szczęście Hvar Złotogłosy, wiesz, ten ich bard, orzekł, że na pewno zesłała mnie bogini Freja i to ich powstrzymało od drastycznych posunięć. Niemniej jednak zabrali mnie ze sobą w charakterze kolejnej żony dla wodza.

- I co było dalej? – Skorpion orientował się, że Thrud Osiem Cali słynie jako pogromca serc niewieścich, obdarzony niezwykłymi walorami fizycznymi.

- Wyjaśniłem im, że przed zamążpójściem muszę upleść sieć w ofierze dziękczynnej dla Frei. Jak wiesz, zdolności manualnych nie posiadam, więc mam szansę doczekać w narzeczeństwie późnej starości… Ale, ale… popatrz, jaki pierścień zaręczynowy dostałem od Thruda! – książę z rumieńcem dumy podsunął Skorpionowi pod nos potwornych rozmiarów klejnot.

- Chłopcze, oprzytomnij! Może jeszcze zaczniesz szyć wyprawę ślubną albo gromadzić posag?

Pawełek oklapł jak przekłuty balonik.

- Nie załamuj się! – podtrzymał go na duchu starszy mężczyzna – Musimy się zastanowić, jak się stąd wydostać, a potem to już Marli w tym głowa, żeby cię przywrócić do stanu pierwotnego.

I powstrzymać Balbinkę od zabójstwa w afekcie! – dodał w duchu.



Potężne bierwiona trzeszczały w ogniu, a kłęby gryzącego dymu unosiły się w powietrze, krążyły po izbie i rozpaczliwie szukały drogi ucieczki, zmuszając biesiadników do kaszlu, kichania i przecierania piekących oczu. Płomienie przeglądały się w rozstawionych wzdłuż ścian okrągłych tarczach, ostrożnie muskały ostrza mieczy i figlarnie zaglądały w oczy ucztujących, wygodnie usadowionych na wiązkach słomy.

Skorpion dyskretnie usunął ze spodni długie, kłujące źdźbło i powrócił do ogryzania obrośniętej tłustym mięsem kości.

- Powiadam wam, to się nie spodoba Askoldowi! Bardzo mu się nie spodoba! – grzmiał Hvar Złotogłosy.

- I so s fego? – rzucił wysoki, żylasty wojownik, do tej pory zajęty wydłubywaniem spomiędzy zębów resztek mięsiwa – wstanie i przywali nam piszczelą? Stary Ask pewnie już dawno zbutwiał…

W oczach barda zapłonęło święte oburzenie.

- Milcz, Evirze! Nie masz za grosz szacunku dla spraw ostatecznych!

- Ostatecznie to załatwili go ci przeklęci wyspiarze w kraciastych spódniczkach – odciął się żylasty – Trzy strzały w brzuchu, topór w głowie i włócznia w plecach: bardziej ostatecznie się już chyba nie da.

- Dla pewności można jeszcze poćwiartować, spalić i wrzucić prochy do fiordu… - mruknął siwobrody starzec siedzący obok Skorpiona.

- Hvarze, bardzo sobie cenię twoje zdanie (bard pokraśniał z zadowolenia), ale tym razem muszę przyznać rację Evirowi – mężczyzna wzrostu i postury niedźwiedzia jaskiniowego podniósł się z pokaźniejszego od innych snopka i powiódł spojrzeniem po towarzyszach.

- Szykuje się kolejna wyprawa, a my musimy uzupełnić braki w uzbrojeniu. Potrzebne nam jakieś nowinki techniczne – sam szał bojowy przestaje już wystarczać…

Odpowiedział mu pełen aprobaty pomruk. Wódz słusznie prawił. Toczenie piany z ust, wywracanie oczami i nieartykułowane okrzyki jakoś nie robiły ostatnio wrażenia na ofiarach grabieży, w związku z czym mordowanie, gwałcenie i równanie z ziemią przychodziło z coraz większym trudem (drugą z rzędu czynność utrudniał dodatkowo przestarzały model skórzanych spodni, gęsto sznurowanych w rozporku).

- Zdobycze techniki są kosztowne – ciągnął wódz – a w kurhanie Askolda marnują się wszystkie zgromadzone przez niego łupy – samych złotych pucharów będzie coś koło setki.

Hvar zerwał się na równe nogi, aż zabrzęczały grube bransolety, którymi tego dnia sygnalizował swoją wysoką pozycję w hierarchii społecznej osady.

- Thrudzie Osiem Cali, jeśli to zrobisz, twoje imię już nigdy nie pojawi się w moich pieśniach! A bogowie srodze cię ukażą za zbezczeszczenie kurhanu przyjaciela!

Bard splunął w ogień, dźwignął z klepiska harfę i ostentacyjnie opuścił paradną izbę.

Skorpion odczekał chwilę, ze względów taktycznych głośno poinformował sąsiadów, że udaje się za potrzebą, po czym również wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz